piątek, 2 czerwca 2017

„Ród” – Emil Strzeszewski

 

Debiuty. O nich pisałam już wiele. Uwielbiam i nienawidzę zarazem. Z jednej strony warto w nie inwestować, bo tak trudno przebić się nikomu nieznanemu autorowi, nie wspominając, że cześć (niestety spora część) wydawnictw każe sobie sporo płacić za wydanie powieści. Tym bardziej warto pomagać w przetrwaniu świeżych nazwisk. Z drugiej jednak strony jak często dostajemy w ręce debiutancką powieść i zastanawiamy się, co to w ogóle jest. Ni jak pasujące do opisu, reklam, rekomendacji podanych na okładce. Nie wspominając o stracie pieniędzy. Mimo wszystko – warto zainwestować w kogoś nieznanego.

A jak było z „Rodem”? Według opisu z okładki: „Książka, która zwala z nóg niczym apateja!”. Nie jeden sięgnął w tym momencie po słownik sprawdzając, co oznacza ta cała ‘apateja’. Udanego szukania. Tajemnicze Miasto, w naszej lub nie rzeczywistości. Żyjący tam ludzie, przebywający akurat w Mieście, to idealny przykład rozkładu społeczeństwa, braku moralności i zasad. Poznajemy ten świat, bar Babilon, pewien gang. Nic nie jest takie, jak mogłoby się wydawać od początku.

Podsumowując: Psychodeliczna książka. Okładka z pewnością nie zachęca do sięgnięcia po nią. Drugim rozczarowaniem była objętość, ale przecież po tym nie należy oceniać żadnej powieści. W środku znalazłam mrok, rozkład. Nie przywykłam do takiej lektury, stąd ciężko było mi przez nią przebrnąć. I z pewnością do niej już nie wrócę. Zbyt ciężka, zbyt mroczna, zbyt psychodeliczna. Podzielona na trzy części – opowieść Matki, Syna, Ojca. Niestety, mnie nie uwiodła, wręcz odstraszyła na dobre.

Ocena końcowa: 3/10.

 

Tytuł: Ród

Autor: Emil Strzeszewski

Wydawca: Genius Creations

Premiera: 2014-09-22

Ilość stron: 233

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz