sobota, 27 czerwca 2015

“Pulse”–Gail McHugh

 

Pierwszy tom skończył się w takim momencie, że pewnie nie tylko ja nie mogłam się doczekać kolejnego spotkania z bohaterami, ale i psioczyłam pod nosem na autorkę – jak mogła w takim momencie przerwać, prawda? Tak się po prostu nie robi. Z drugiej strony może i dobrze, że czytelnik ma przymusową przerwę, bo jest w stanie odreagować po wszystkich emocjach związanych z “Collide”. Mi było bardzo trudno wyjść z tamtego świata, zostawić książkę za sobą i zabrać się za kolejną. A to już jest dowodem, jak dobra była ta pozycja. Nie wytrzymałam jednak zbyt długo i praktycznie od razu chwyciłam drugi tom, dając sobie jedynie dobę na otrząśnięcie się. Chwała dla Wydawnictwa Akurat, że pozycję planuje nam dostarczyć do księgarń już na początku września tego roku. W imieniu chyba wszystkich czytelników – Dziękuję :)

Powiem tak – sprawy się skomplikowały i to naprawdę poważnie. Spotkanie z bohaterami zaowocowało kolejną dawką sporych emocji. Niektórzy sprawili mi wiele zawodów, jednak wkrótce się zrehabilitowali. Inni zawiedli mnie jako przyjaciele i niby obowiązkowe wsparcie. Emily nagle została rzucona na pożarcie i to chyba najbardziej odzwierciedla jej skomplikowaną walkę. Gavin natomiast rozczarowany swoją miłością do Molly i jej wyborem, opuszcza wszystkich. Po prostu znika. I mamy jeszcze Dillona, mężczyznę który nie zasługuje nawet na to miano. W pierwszym tomie zgodziłam się z Liv, by nazywać go Debillon. W pełni odzwierciedlało jego charakter. Jednak w drugim tomie pokazał cały wachlarz swoich możliwości. I to chyba przerażało mnie najbardziej. Praktycznie pierwsze strony książki doprowadziły mnie do łez rozpaczy. Dalej wydawało się iść w coraz to gorszym kierunku. Mimo wszystko pojawiło się światełko w tunelu, mała iskierka radości dla Emily i bezgraniczna miłość do Noah. Każda podjęta przez nich decyzja, miała zaraz swój skutek – czasem pozytywny, innym razem nie. Dzięki temu jednak pokazywała nie tylko prawdziwe ich oblicze, a także ich serca (bądź ich brak w przypadku jednego takiego, którego określiłabym mnóstwem niecenzuralnych epitetów). Każda bowiem sytuacja, każdy problem, jedynie wzmacniał ich postanowienia, jak i ich kręgosłup.

Podsumowując: To niesamowita przygoda i wciągające dzieło. Książka ta wyzwala w czytelniku mnóstwo emocji. I choć zapowiadał się typowy romans, jakich wiele na rynku, ten zapadł mi w pamięć i głęboko w serduszku. Trafia natychmiast na półkę ulubionych, do których z pewnością wrócę. Po przeczytaniu “Collide” potrzebowałam doby, by zabrać się za kolejną książkę. Po “Pulse” – wciąż nie mogę opuścić tego świata stworzonego przez Gail McHugh, by zabrać się za inną pozycję. Zdecydowanie tom drugi znacznie bardziej skomplikowany i emocjonalny. Niezapomniany. Genialny. I naprawdę warty nie tylko przeczytania, ale przede wszystkim – kupienia i zostawienia na specjalnej półce książek wyjątkowych, wartych powrotu.

Ocena końcowa: 8/10.

 

Tytuł: Pulse

Autor: Gail McHugh

Wydawca: Wydawnictwo Akurat

Premiera: 2015-09-09

Cykl: Collide

Tom: 2

 

 

Wyzwanie czytelnicze: 49/2015.

środa, 24 czerwca 2015

“Collide”–Gail McHugh

 

Jedna mała decyzja, która zmieni wszystko… na zawsze zmieni losy bohaterów.

 

Nie byłam przekonana do tej pozycji. Ot, kolejny romans biurowy, jakiś trójkąt – jak przeczytałam z opisu. Mimo to nie potrafiłam przestać przyglądać się okładce. Niby nic takiego – mężczyzna siedzący na stołku, bez twarzy, tylko z silną brodą i pięknymi ustami, w rozpiętej koszuli, z zegarkiem na ręce ułożonej na pozór luźno. Czułam już w samym tym zdjęciu emocje, przekaz i wiedziałam, choć się broniłam, że nie prześpię przez tą książkę nocy. Miałam cały czas nadzieję, że treść będzie równie pociągająca, jak sama oprawa graficzna

Spotykamy się pewną parą – Dillonem i Emily. Prawie roczny związek, w którym mężczyzna pokazał, jak bardzo oddany jest swojej partnerce. Czytając jednak ich losy, jego zachowanie po przeprowadzce Em do Nowego Jorku, zastanawiałam się, czy Debillon (jak go nazwała jedna z bohaterek) od samego początku był – za przeproszeniem – palantem, czy jednak pokazał swoje prawdziwe oblicze dopiero, gdy przeprowadził swoją wybrankę do swojego miasta. Liczne manipulacje, półprawdy sprawiły, że prawie warczałam czytając dalej. Zastanawiałam się, jak Emily mogła w to wszystko wierzyć? Z drugiej strony rozumiałam – był jedyną osobą przy niej, gdy przeżywała najgorszy koszmar. Nosiła jego obraz i myliła przyzwyczajenie, wdzięczność z miłością.

I między tym wszystkim, mamy drugą historię – Jak to Gavin poznaje Molly. Historia prawie jak z kopciuszka – ona zwykła kelnerka, on milioner, jest i uczucie od pierwszego wejrzenia, wspólne przyciąganie, emocje aż kipią.

A potem wszystko zaczyna się komplikować. Wychodzą prawdy, kto jest naprawdę kim. Każdy pokazuje prawdziwą twarz. Śmiałam się z kolejnych przygód i płakałam, gdy Gavin robił z siebie prawdziwego drania, przemawiając jak Drużba. Normalnie ściskało mnie w brzuchu i czułam ból serduszka czytając o tym, co mówił wszystkim o Molly, o potędze jego miłości, o głębi prawdziwego uczucia. Jedna mała decyzja podjęta przed laty zmieniła losy bohaterów na długie lata, o ile nie na zawsze. Jedna wyprawa Travora do siostry i tego, kto z nim pojedzie najwyraźniej odmieniła wszystko. Mówi się, że przeciwności losu nas czegoś uczą, że każde traumatyczne przeżycie pozwala być nam twardszymi i zmienia nas, naucza, a my jedynie musimy wyciągnąć odpowiednie wnioski. Najwidoczniej bohaterowie musieli przeżyć swoje, każdy popełniony błąd, każda najmniejsza decyzja miała ich doprowadzić do skrzyżowania, na którym stoją właśnie teraz. Może dzięki temu docenią to, co mają. Inaczej spojrzą na wszystko, co zdobyli i co jeszcze może być im dane. Może… o tym jednak przyjdzie mi się przekonać dopiero w drugim tomie. Oby Wydawnictwo Akurat wydało to szybko, bo nie wiem, ile wytrzymam w tym zawieszeniu.

Podsumowując: Świetna lekturka. Powinno pisać się ostrzeżenie, by zakupić sobie do niej kartonik chusteczek i zarezerwować nieprzespaną noc. Niesamowicie emocjonalna, wciągająca. Pełna napięcia, pasji i namiętności. Sceny erotyczne są dobrze opisane, bardzo obrazowo, ale nie stanowią większość dzieła. Na szczęście. Jak napisała znajoma (którą podziwiam, o czym chyba wie): “To pełnokrwisty romans z piękną miłością, prawdziwymi uczuciami i bohaterami, którzy mogliby istnieć w realnym świecie.” Kochana, zgadzam się z Tobą w pełni. Wciągająca. Emocjonalna. Jedna z lepszych romantycznych powieści dla kobiet w ostatnim okresie. Gorąco polecam.

Ocena końcowa: 7,5/10.

 

Tytuł: Collide

Autor: Gail McHugh

Wydawca: Wydawnictwo Akurat

Premiera: 2015-06-17

Ilość stron: 368

Cykl: Collide

Tom: 1

 

Wyzwanie czytelnicze: 48/2015.

 

“Czasami niewłaściwe rzeczy prowadzą nas do właściwych ludzi…”

wtorek, 23 czerwca 2015

A M Sharp

 

Wcześniej już pisałam o odkrywczych, niezapomnianych i zapadających w pamięć opowiadaniach / powieściach publikowanych na stronie www.wattpad.com . I tym razem wrócę do tego serwisu/portalu, gdyż całkiem niedawno odkryłam osobę, której pióro powaliło mnie na kolana. Kobieta pisze w sposób wciągający, emocjonalny, kreuje całkiem nowy, wspaniały świat, a jej bohaterowie są pełni odpowiedniego charakterku, temperamentni i nie można przejść obok nich obojętnie. Ze względu jednak na ilość treści – cały post poświęcony będzie nie jednej powieści, a jednej osobie, bo jest warta odkrycia i być może nawet wydania.

A oto, co znajdziemy interesującego, wchodząc na stronę AMSharp (www.wattpad.com/user/AMSharp) :

 

"- Skaczesz? - Nie wiem skąd pojawił się głos, tak jak i jego właściciel. Zaskoczył mnie. Złapałam się mocniej barierki na wypadek, gdyby chciał mnie stąd ściągnąć. - Nie musisz na to patrzeć i nie próbuj mnie powstrzymywać - rzuciłam cicho odwracając głowę. Dostrzegłam tylko jego oczy, złote obwódki rozjaśniały ciemność nocy. Przelewały się, skrzyły, żyły nienaturalnym życiem.

- Nie zamierzam - odparł. Poczułam tylko jego dłoń na plecach. - Zamierzam ci pomóc - i silne pchnięcie strąciło mnie wprost w otchłań czarnej rzeki."

Opis ciekawy, prawda? I taka też jest cała powieść. Od samego początku wciąga czytelnika w zupełnie inny świat. Nie potrafiłam nawet osądzić, kto jest tym dobrym, a kto jest tym złym. A może nikt? Może świat tu przedstawiony nie jest tylko czarno – biały, a bohaterowie chodzą w całej skali szarości? Bowiem każde ich posunięcie, działanie, było usprawiedliwione przez to, co chcieli osiągnąć, przez cel, do którego dążyli. Każdy z bohaterów przeżył swoje piekło, a teraz robi wszystko, by odpowiedzialni za to ludzie ujrzeli sprawiedliwość. Czy można ich za to winić? Niesamowicie emocjonalna. Nic tu nie wygląda tak, jakie jest w rzeczywistości. Od samego początku jesteśmy, jako czytelnicy, rzuceni w głęboką wodę nie wiedząc kto, dlaczego, kiedy i gdzie. Odpowiedzi poznajemy z czasem. A świat i technologia przedstawiona w tej powieści pokazuje tylko, jak szeroko rozwiniętą wyobraźnię ma autorka, jaką jest kreatywną kobietą z genialnym piórem.

 

“Co mogą mieć ze sobą wspólnego szofer, babcia, szef wielkiej firmy oraz szara biurowa myszka? O ile szofer i szef jak najbardziej mogą, o tyle o co chodzi z babcią i myszką, możecie dowiedzieć się z mojego nowego opowiadania. Zapraszam :) Będzie miłość, złość, ale przede wszystkim sporo humoru, bo przecież nie może być tylko smutno ;)”

Ostrzegam, to nie jest kolejny romans z erotyką, kolejny Grey, czy typowy romans biurowy. Szczerze? Zabierając się za niego, tak właśnie sądziłam. A już po pierwszym rozdziale płakałam ze śmiechu nad poczynaniami bohaterki wiedząc, że pokocham resztę powieści. Wpadki Marii są genialne. Trzeba przyznać, autorka ma pomysłowość, kreatywność i poczucie humoru tworząc takie dzieło. Bohaterów po prostu nie można nie lubić – poza tą Panną Silikon. Jej akurat nie lubię i to bardzo. Nowy szef okazuje się takim… hmm… pantoflarzem? Z drugiej strony widać kto i jak umiejętnie potrafi nim kierować. Co nie zmienia faktu, że Marię czeka wiele wspaniałych przygód, przy których czytelnik nie tylko będzie się rozpływał, ale także płakał ze śmiechu. Ostrzeżenie – nie czytać tego w pracy, niestety ludzie dziwnie reagują, gdy co chwila parskacie śmiechem i próbujecie to ukryć za monitorem :)

 

„Miłość? Miłość nie istnieje! Tak myśli Vera i nic nie jest w stanie zmienić jej zdania. W końcu ojciec zostawił ją i założył nową rodzinę. Czy to nie najlepszy przykład na brak miłości?

Na domiar złego z dnia na dzień wszystko się wali, mama trafia do szpitala, a Vera musi zamieszkać właśnie z ojcem, macochą i przyrodnim rodzeństwem.

To dopiero początek tego, co przygotował dla niej los, a ten ma bardzo bujną wyobraźnię. Czy w obcym miejscu Vera odnajdzie miłość? A może jedynie więcej tajemnic, które tylko bardziej skomplikują jej życie? Sami się przekonajcie…”

Ta pozycja klasyfikuje się dla młodzieży. Chociaż jako dorosła osoba, nie potrafiłam się od niej oderwać. Zastanawiałam się co chwila, czy ja także byłam taka sama w wieku Very. Nazwałam ją Strusiem Pędziwiatrem i chyba każdy, kto przeczyta tą powieść, pomyśli – choć przez chwilę – tak samo. Ucieczka przed problemami, konsekwencjami swych poczynań tak naprawdę nic nie daje, a jedynie odwleka w czasie nieuniknione. Vera, jako młoda dziewczyna, doświadcza niestety problemów dorosłych. Manipulacje rodziców, którzy się rozwodzą. Zakładane przez nich nowe rodziny. Mnóstwo sekretów, które w jednym czasie jak gdyby próbowały wyjść na światło dzienne, przytłaczając jeszcze bardziej bohaterkę. Były momenty, gdzie nie potrafiłam powstrzymać śmiechu nad jej wyczynami, gdy chciałam ją szarpać i skopać tyłek za naiwność i łatwowierność, ale także płakałam nad jej losem, nad odkrywaniem kolejnych prawd, niszczących jej całe życie. Dziewczyna pozostawiona tak naprawdę tylko sobie, choć wciąż otoczona ludźmi, stara się sama stanąć na nogi, poradzić sobie z kolejnymi sekretami i ich konsekwencjami. Czy można kochać i nienawidzić w tym samym czasie? Choć książka jest raczej skierowana do młodzieży, dorośli odnajdą w niej prawdę, której trzymać się powinni. 

 

Raz jeszcze gorąco polecam zajrzeć na stronę AMSharp i dać się porwać jej powieściom. Ja praktycznie już tam zamieszkałam. I nie pozostaje mi nic innego, jak podziękować autorce za to, że odważyła się podzielić ze światem swoją wyobraźnią, swoim genialnym piórem, a także błagać, by nie przestawała dopieszczać czytelników kolejnymi wstawianymi rozdziałami i powieściami.

www.wattpad.com/user/AMSharp

poniedziałek, 22 czerwca 2015

“Piękny nieznajomy”–Christina Lauren

 

“… odpowiedzią na jeden problem nigdy nie jest stwarzanie innego.”

 

Długo zastanawiałam się, czy faktycznie sięgnąć po drugi tom “Pięknego drania”. Pamiętałam, że choć miło przy nim spędziłam czas, nie była to literatura wielkich lotów. Jeśli mam być szczera, pamiętałam jedynie, że był to kiedyś ff i że chodziło o romans biurowy. Tylko tyle zapadło mi w pamięć po przeczytaniu i odłożeniu tamtej pozycji. Ciekawość jednak zwyciężyła. I dobrym w tym wszystkim było posunięciem, by w każdym tomie poruszać losy innych bohaterów. Dzięki temu nie musiałam ponownie sięgać po tom pierwszy w celu przypomnienia sobie dokładnych losów Chloe. I tak, jak okładka “Pięknego drania” nawet mi odpowiadała w swej prostocie, tak mężczyzna z dziwnym wąsikiem z “Pięknego nieznajomego” do tytułowego pięknisia mi kompletnie nie pasował.

 

I znów mamy romans, tym razem już nie biurowy, choć czasem w pracy też się wiele działo. Poznajemy Sarę, niesamowicie niewinną i poniekąd naiwną kobietę, która dopiero co wyplątała się z beznadziejnego związku. Zmienia całkowicie swoje życie i… rozwija skrzydła w sferze seksualnej. Wplątuje się w romans z jakże doświadczonym w tej dziedzinie, pewnym nieznajomym. Nagle mamy zdjęcia, filmy, a nawet seks kluby. I gdzieś tam, pomiędzy tym wszystkim, jest poszukiwanie przez Sarę swojego miejsca, pogodzenie się z przeszłością, próba stawania twardo na stopach i walka o lepszą przyszłość. Mamy uczucia i walkę z nimi. Mamy też silnego mężczyznę padającego do stóp niewiasty.

 

Podsumowując: Przyjemnie spędzone chwile przy romansie z dość mocno zarysowaną erotyką. Dla wielbicieli scen seksu – będzie tego sporo. Ja omijałam je, chcąc raczej relacji. Szybkie poczytadło na jeden wieczór. Podobnie, jak z pierwszym tomem, miło przeczytać, dobrze spędzić przy tej książce czas, po czym odłożyć na półkę. Pamiętajmy jednak – to nie jest tylko erotyk. To pozycja o przezwyciężaniu swoich lęków, o miłości budzącej się tam, gdzie nie do końca jest chciana, o ogromnym zaufaniu, ale i grzesznych zabawach, pożądaniu i wielkiej namiętności. Warto przeczytać i się odprężyć, przeżyć miłe chwile.

 

Ocena końcowa: 5/10.

 

Tytuł: Piękny nieznajomy

Autor: Christina Lauren

Wydawca: Zysk i S-ka

Premiera: 2015-06-15

Ilość stron: 368

Tom: 2

 

 

Wyzwanie czytelnicze: 47/2015.

niedziela, 14 czerwca 2015

“Cofnąć czas”–Samantha Young

 

“… naprawdę poznajesz kogoś dopiero, gdy z nim zamieszkasz.”

Długo wyczekiwany przeze mnie kolejny tom serii On Dublin Street, o grupie wspaniałych przyjaciół i ich rodzin, o ich problemach i walce z tragiczną przeszłością. Poprzedni tom wiele osób rozczarował. Nagły przeskok czasowy pomiędzy tomem trzecim a czwartym, wprowadził w niemałe zaskoczenie, a nawet osłupienie. Nagle osoby, które wchodziły dopiero w okres dojrzewania, teraz są dorosłymi ludźmi i sami szukają swojego miejsca. Mi jednak ów zabieg nie przeszkadzał i z przyjemnością czytałam o dorosłej Hannah, pomocy Cola i gdzieś tam na dalszym planie o reszcie bohaterów z poprzednich tomów – bohaterów, którzy nagle mają już gromadkę dzieci.

Tym razem poznajemy losy Cola. Faktycznie, był on od samego początku postacią intrygującą i zastanawiałam się, kiedy na niego przyjdzie kolej. Pamiętam jego przeszłość i jak stawał na własnych nogach, walkę jego siostry i pomoc ukochanego siostry. Cały jeden tom poświęcony próbie stworzenia normalnej, kochającej rodziny, by Cole mógł wychowywać się normalnie, by zaznał, czym jest spokój, cisza i bezpieczeństwo. A przyjaciele Cama, wybranka siostry, nauczyli go, co to znaczy być prawdziwym mężczyznom. Dzięki temu, w “Cofnąć czas” widzimy skutki takiego wychowania, które mnie osobiście roztapiały. Nie jedna z czytelniczek zapragnęła takiego Cola tuż obok siebie i z pewnością inaczej teraz spojrzy na mężczyzn przyozdobionych licznymi tatuażami. Poznajemy też nową kobietę, Shannon, która właśnie wyszła ze swej tragedii i dopiero próbuje stanąć na nogi. Walczy nie tylko z koszmarami świeżej sprawy, ale także z pociągiem do Cola i silnym postanowieniem nie pakowania się w kolejne romanse, kłopoty. Jak im to wyjdzie? Z pewnością rozbawią czytelnika nie jeden raz, ale także wywołają szereg sprzecznych, silnych emocji. Przynajmniej u mnie tak było.

Podsumowując: Uznaję, niestety, że ów tom był najsłabszym z całej dotąd wydanej u nas serii. Głównie z powodu walki głównych bohaterów. Dotąd uwielbiałam książki S. Young, ponieważ poza romansem i erotyką, pokazywała ludzi walczących o lepsze jutro, walczących z przeszłością, by móc pomyśleć o przyszłości. Jej książki wywoływały u mnie nie tylko uśmiech i płacz, ale także niosły coś za sobą, zmuszały czytelnika do zatrzymania się i przemyślenia. Taka książka z morałem. W tomie piątym nie zauważyłam tego. Owszem, czytało się bardzo przyjemnie i spędziłam z tą książką cudowne chwile, ale zabrakło mi właśnie tego czegoś, co autorka cudownie opisała w tomach poprzednich. Tym razem jedynym morałem było, by nie oceniać ludzi po okładce, a dać im szansę poznać siebie naprawdę. Polecam gorąco, bo warto po nią sięgnąć. Przyjemna. Wciągająca. I z pewnością pozostaje w pamięci i sercu czytelnika jeszcze na długo.

Ocena końcowa: 5,5/10.

 

Tytuł: Cofnąć czas

Autor: Samantha Young

Wydawca: Burda Publishing Polska

Premiera: 2015-06-03

Ilość stron: 384

Cykl: On Dublin Street

Tom: 5

 

 

Wyzwanie czytelnicze: 46/2015.

 

“… strach robi z nas idiotów.”

niedziela, 7 czerwca 2015

“Srebrzyste wizje”–Anne Bishop

 

Odliczałam dni do premiery trzeciej części Innych, odkąd tylko Wydawnictwo je ogłosiło. Zacierałam moje spragnione rączki, pocieszając oczy zdjęciem okładki krążącej już na stronach księgarń. Mogę śmiało przyznać, że była to najbardziej wyczekiwana premiera w tym roku. Dlaczego? Autorka nakreśliła cudowny świat i wykreowała niebanalnych bohaterów w pierwszych dwóch tomach, dlaczego trzeci miałby być gorszy? Romans pomiędzy bohaterami wisi w powietrzu, ale wciąż żadna ze stron nic w tym kierunku nie robi. Ważniejsze jednak w serii były losy ludzkości i Innych. Martwiłam się, czy każdy kolejny tom nie będzie słabszy od poprzedniego, jak bywało w innych seriach. I muszę powiedzieć – A. Bishop z pewnością nie zawiodła czytelników, tylko jeszcze bardziej rozpaliła ich do czytania kolejnych tomów. A co za tym idzie – oczekiwania, aż zostaną napisane i wydane u nas.

Tym razem sytuacja pomiędzy Ludźmi a Innymi jeszcze bardziej się zaognia. Odpowiedzialni za przetrzymywanie i torturowanie Wieszczek, pozbywają się ich na szeroką skalę. Inni nie zdążają uratować ich wszystkich. Ale nie zmienia to faktu, że sami wymierzają sprawiedliwość. Fanatyczny Ruch przeciwko Innym rośnie w siłę, zrzeszając w swoich szeregach już nie tylko zwykłych mieszkańców Thaisii, ale także władze miast, służby porządkowe. Mieszkańcy muszą opowiadać się za konkretną stroną. Ale to nie jedyny problem, z jakim przyjdzie poradzić sobie Simon’owi Wilczej Straży. Opieka nad Meg, którą każde kolejne skaleczenie czy cięcie zbliża do śmierci. Jest jednak jedyną osobą, która na czas ostrzega bliskich o zagrożeniu. Problemem staje się także opieka innych nad cassandra sangue. Zabrane z zamkniętych ośrodków, teraz muszą nauczyć się żyć w świecie, o którym nie wiedzą nic. Nie każda radzi sobie z nadwyżką obrazów, smaków czy głosów. Pojawia się także zupełnie inne zagrożenie, którego obawiają się nawet mieszkańcy Dziedzińca, sami Inni. Zagrożenie, które może w jednej chwili zmieść z powierzchni ziemi wszystkich Ludzi. A jedyną osobą, która jeszcze powstrzymuje zagładę ludzkości jest właśnie Simon Wilcza Straż i jego nowatorskie podejście do wspólnego życia obu gatunków.

Podsumowując: Czyta się z zapartym tchem, nie potrafiąc się oderwać ani na chwilę. To jedna z tych książek, po przeczytaniu których, przykłada się ją do piersi, chłonąc ostatnie emocje i pragnąc od razu kolejnego tomu. Jest na tym samym, wysokim poziomie, co poprzednie tomy. Relacje Meg i Simona się zacieśniają, wciąż jednak nie ma pomiędzy nimi romansu, na który spora część czytelników tak czeka. Napięcie rośnie. Jest jednak silna więź pomiędzy nimi. Na naszych oczach budowana jest ich relacja a także zmiana w samych bohaterach. Relacje Meg i innych mieszkańców także przechodzą wielka próbę, gdy Wieszczka doprowadzona do ostateczności sama się tnie, ryzykując nie tylko swoje życie, ale również zdrowie mieszkańców Dziedzińca. Pierwsze konflikty, pierwsze uniesienia i mnóstwo zmian. Pozycja naprawdę godna polecenia. Trzyma w napięciu i nie opuszcza do ostatnich stron. Świat i bohaterowie wykreowani na najwyższym poziomie, a każdy kolejny tom dostarcza jeszcze większą przyjemność czytania, wciąga coraz bardziej w świat Innych, wyzwala cały szereg emocji. To ten typ książek, na które się czeka z niecierpliwością. Warta jest swojej ceny. A graficy Wydawnictwa Initium po raz kolejny pokazali się od najlepszej strony, bowiem nie potrafię przestać podziwiać ich pracy, głaskać cudownie zrobionej okładki i lekkiej grafiki dodanej w środku powieści. Gorąco polecam. Jedna z najlepszych, o ile nie najlepsza pozycja w tym roku. Obowiązkowa seria dla każdego miłośnika dobrej fantastyki, a zwłaszcza urban fantasy na najwyższym poziomie. Jak dla mnie – MISTRZOSTWO PIÓRA.

Ocena końcowa: 9/10 !!!

 

Tytuł: Srebrzyste wizje

Autor: Anne Bishop

Wydawca: Wydawnictwo Initium

Premiera: 2015-06-03

Ilość stron: 512

Cykl: Inni

Tom: 3

Wyzwanie czytelnicze: 44/2015.