Od jakiegoś czasu unikam książek podobnych do powieści Sylvii Day. Dlaczego? Mam przesyt tanich romansów, w których nie dzieje się nic poza samą namiętnością. A i o seksie czytam już ze znudzeniem, bo ileż jeszcze można, prawda? Mimo wszystko z ciekawości sięgnęłam po najnowszą jej powieść. Szkoda tylko, że dałam uwieść się okładce, nie czytając nawet choćby opisu.
Poznajemy cztery, jakże by inaczej, silne bohaterki – Rachel, Laylę, Anę i Darcy. Każda inna, każda z wydawać by się mogło zupełnie innego świata, a mimo to połączył je jeden cel : (aż zacytuję z opisu) „… wielkiej, wszechogarniającej, dzikiej i bezpruderyjnej miłości.”. I to jest prawda – seks, seks i jeszcze raz seks. Tego mamy sporo. Jeśli jednak chcemy doszukać się jakieś głębszej historii, czegokolwiek innego – zapomnijcie. Gdybym miała podać komuś opis w jednym zdaniu, powiedziałabym, że to spotkanie nimfomanek z seksoholikami. Po prostu.
Podsumowując: Lekka z pewnością. Ot, cztery harlequiny (inaczej przeze mnie nazywane mózgotrzepami) oprawione w piękną okładkę. Tyle. Jeśli szukamy zwykłego erotyka, by czytać a nie myśleć – to będzie idealna literatura. Czy mnie uwiodła? Nie. Sprawiła, że tylko utwierdziłam się w przekonaniu o omijaniu przez jeszcze dłuższy czas zarówno książek Sylvii Day, jak i w podobnym klimacie. Mi nie podeszła i umęczyłam się przy jej czytaniu.
Ocena końcowa: 3/10.
Tytuł: W ogniu namiętności
Autor: Sylvia Day
Wydawca: Akurat
Ilość stron: 416
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz