niedziela, 23 sierpnia 2015

“Pod niebem Patagonii”–W.I. Rudź & K. Rudź

 

Dotąd nie zabierałam się za literaturę podróżniczą, jakoś przechodząc obok niej obojętnie. Dlaczego? Sama nie potrafię odpowiedzieć sobie na to pytanie. Po prostu nie interesowały mnie za bardzo losy ludzi, którzy jeżdżą sobie po świecie, widzą cudowności naszej planety (albo i przekleństwa), opisując wszystko i okraszając dodatkowo porcją zdjęć. Przynajmniej tak było do czasu, aż w moje rączki wpadła pozycja Wiesławy Izabeli Rudź i Krzysztofa Rudź. Ich historia sprawiła, że przez dłuższy czas nie tylko czytałam tę ksiażkę, ale także przeglądałam uważnie zdjęcia wyobrażając sobie, jak stoję w miejscu, w którym oni stali i spoglądam na to wszystko własnymi oczyma.

Książka jest motocyklową wyprawą do Ameryki Południowej – relacją z podróży zainspirowanej historią polskich emigrantów, którzy wypłynęli w czasie wojny z naszego kraju do Argentyny transatlantykiem Chrobry. Tyle przynajmniej dowiadujemy się z opisów już na samej okładce. A co znajdziemy w środku? Prawie roczną relację z podróży, przygód i poznawania nie tylko przepięknych miejsc, ale również poznawania wspaniałych ludzi. To zadziwiające, ilu Polaków można odnaleźć na całym świecie, albo ludzi z korzeniami z Polski. Ludzi, którzy pomimo iż całe życie spędzili na obcym kontynencie, potrafią cokolwiek powiedzieć w naszym języku. I to wzruszyło mnie najbardziej. Do książki dołączono także przepiękne zdjęcia – nie tylko widoki, ale samych podróżników w ciekawych miejscach. Ich relacje z podróży, trudów pokonywania tras i nieprzewidzianych usterek sprawiło, że moja wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach, podsuwając mi obrazy tak pięknie opisane.

Podsumowując – pozycja niesamowicie wciągająca, pokazująca prawdziwość życia w podróży, dająca możliwość poznania innych kultur. Czyta się z zapartym tchem, czasem uśmiechając się pod nosem z nieprzewidzianych sytuacji, innym razem czując przeszywający dreszcz niepokoju, gdy podróżnicy stają przed wyzwaniem. Dla mnie jednak to książka o prawdziwych trudach życia, pokazująca prawdę z podróży, a nie tylko piękną otoczkę. Czułam się tak, jak gdyby to właśnie autorzy opowiadali specjalnie dla mnie swoją historię. Gorąco polecam i czekam na kolejną wyprawę małżeństwa Rudź, o której dane mi będzie przeczytać.

Ocena końcowa: 8/10.

 

 

Tytuł: Pod niebem Patagonii

Autor: Wiesława Izabela Rudź & Krzysztof Rudź

Wydawca: Novae Res

Premiera: 2015

Ilość stron: 374

 

 

Wyzwanie czytelnicze: 64/2015.

środa, 19 sierpnia 2015

“Zaryzykuję dla Ciebie”–N. Coori

 

Ostatnimi czasy zabrałam się za debiutantów. Stwierdziłam, że to oni zasługują bardziej na recenzje, opinie, reklamy i całą tą inwestycję, niż znane nazwiska. Wszak rozpoznawalny autor obroni się już sam, a debiutant nie ma jeszcze wyrobionego zaplecza. Prawda? Wyszłam na tym różnie – czasem zgrzytałam zębami zastanawiając się, co mnie podkusiło, by kupić taką pozycję, innym razem uśmiechałam się szeroko i wiedziałam, że do autora jeszcze powrócę nie jeden raz. Jak to z książkami.

I tym razem trafiłam na pozycję, której opis mnie zaintrygował. Wiedziałam, że ją chcę, a czekanie na oficjalną premierę mnie wręcz zabijało od środka. No cóż, nie należę do osób zbyt cierpliwych. I tu ogromne podziękowania dla autorki za zlitowanie się nad niecierpliwym nałogowcem :)

Co do samej książki. Okładka ciekawie zaprojektowana. Wydaje się taka “zwykła”, jakich widzimy wiele. Mimo to nie potrafię od niej oderwać oczu. Ma coś w sobie urzekającego. A treść? Uwiodła mnie.

Poznajemy dwójkę bohaterów, jakże pokrzywdzonych przez los. Ona, po traumatycznych przeżyciach z przeszłości, buduje na nowo swoje życie z daleka od wszystkiego, co jej znajome z dzieciństwa, otacza się grubymi murami, szukając wciąż ukojenia. I On – mężczyzna z przeszłości, playboy, który w każdej z kobiet szuka tej jedynej – tej, w której zakochał się dawno temu. Ich spotkanie na weselu przypominało mi wręcz tsunami. Wywołane trzęsieniem podczas poznania, dalej szło już z falą, by niszczyć każdy mur postawiony na drodze. Aż do całkowitej zagłady – pytanie tylko, czy wyszło im to na dobre, czy nie.

Autorka zaskakuje czytelnika zwrotami akcji. Gdy sądziłam, że już wyszli na prostą, nagle BUM i obrót sytuacji o sto osiemdziesiąt stopni. A to jedynie sprawiło, że nie potrafiłam się oderwać od kolejnych stron. Przedstawione sytuacje z perspektywy obu bohaterów pozwala wczuć się jeszcze bardziej, przeżywać to, co bohaterowie i wyobrazić sobie ich dalsze losy, pisać potencjalne scenariusze. Osobiście uwielbiam takie rozwiązania, gdy widzę oczami zarówno bohaterki, jak i bohatera, ale z pozostawieniem pewnego niedosytu, bym mogła sama wyobrażać sobie resztę.

Podsumowując – Debiut z ogromnym potencjałem. Idealna pozycja na coraz chłodniejsze wieczory przy winku. Taka, na chwilę zapomnienia o szarej rzeczywistości. Spełnia swoje zadanie – umila czas czytelnika, sprawia przyjemność czytania. Wciągająca i zaskakująca. I choć nie jest to literatura wysokich lotów, warto po nią sięgnąć i przekonać się samemu o jej wartości. Ciekawie skonstruowany romans, poruszający także trudną tematykę. A ja już nie mogę się doczekać kolejnej pozycji N.Coori, bo z pewnością po nią sięgnę.

Ocena końcowa: 6/10.

 

Tytuł: Zaryzykuję dla Ciebie

Autor: N. Coori

Wydawca: Novae Res

Premiera: Jesień 2015

Ilość stron: 315

 

 

Wyzwanie czytelnicze: 62/2015.

wtorek, 18 sierpnia 2015

“Dwoje pod napięciem”–Agnieszka Czochra

 

Uwiodła mnie okładka. Było to pierwsze, co zobaczyłam i zatrzymałam się, by przyjrzeć uważnie. Następnym krokiem był opis – i w tym oto momencie wiedziałam, że chcę mieć tę pozycję w dłoni. Pragnęłam ją przeczytać. Zapowiadał się całkiem niezły romans, czyli to, na co ostatnio mam ochotę w literaturze.

Pierwszą jednak niespodzianką, a raczej zaskoczeniem, była objętość tej pozycji. Tego się nie spodziewałam. Przez dobrą chwilę oglądałam, czy oby na pewno mam całą powieść. Może błędem było nastawiać się na cokolwiek, a po prostu dać się ponieść? Przyzwyczajona do znacznie obszerniejszych powieści, z pewnym wahaniem zaczęłam czytać. I tu kolejna niespodzianka. Spodobała mi się już od pierwszych stron. Wciągnęła mnie całkowicie, nie dając możliwości się oderwania. Niestety poszło mi zbyt szybko i po zamknięciu książki stwierdziłam – Chcę Jeszcze!!!

A jaka jest to powieść? Zabawna. Romansu jako takiego nie ma, ale wisi po prostu w powietrzu. Moje myśli już szły do przodu, pisząc sobie w głowie potencjalne scenariusze o dalszych losach bohaterów. Z pewnej strony każdy, kto kiedykolwiek zgubił się w górach wie, jak szybko można zgubić orientację, popełniać wiele błędów, wpadać w panikę i robić coś, na co nigdy byśmy nie wpadli w innych okolicznościach. I tak też po części zrobiła nasza bohaterka. Czym faktycznie wyprowadziła z równowagi. Z doświadczenia jednak wiem, że najlepiej jest wrócić tą drogą, którą się przebyło – o ile się ją oczywiście pamięta. Nasza bohaterka stwierdziła inaczej, stąd następna doba jej przygód. I to jakich. Śmiałam się do łez z jej temperamentu, dialogów i niektórego zachowania.

I jest też On. Wydawałoby się, mężczyzna racjonalny, który w górach okazał się bardzo dobrym wsparciem. Doskonale rozumiałam, ile wymagało to od niego cierpliwości, wyrozumiałości. A spotkania z główną bohaterką już od samego początku były niezapomniane dla wszystkich. Z jednej strony mu współczułam, z drugiej chciałam więcej takich przygód.

Podsumowując – choć niewielkich rozmiarów, rozbawiła mnie do łez. Nie jest to romans, choć wisi on gdzieś w powietrzu. Ja bym nawet potraktowała to, jako swego rodzaju miły poradnik dla osób wybierających się w góry. Dzięki tej powieści przynajmniej wiadomo, co może się stać (choć nie do końca w tak zabawnej formie), co robić, a czego nigdy nie powinniśmy się podejmować, co ze sobą zabierać i jak wygląda taka tułaczka nawet w samotności. Książka ku przestrodze, choć w bardzo sympatycznej oprawie. Polecam, bo naprawdę warto się z nią zapoznać i przeżyć tą krótką, wspaniałą i przezabawną przygodę wraz z Anną i Wojtkiem oraz grupą ich przyjaciół.

Ocena końcowa: 6,5/10.

 

 

Tytuł: Dwoje pod napięciem

Autor: Agnieszka Czochra

Wydawca: Novae Res

Premiera: 2015

Ilość stron: 110

 

 

Wyzwanie czytelnicze: 61/2015.

niedziela, 16 sierpnia 2015

“Pamiętnik Debory”–Maria Erbel

 

“Zło krąży pośród nas. Nie dajcie się schwytać w jego sieć!”

 

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novae Res, po raz kolejny miałam szanse zapoznania się z ciekawą pozycją na naszym rynku. Opis książki, jak i okładka sprawiło, że musiałam ją wręcz przeczytać. Trzeba także przyznać, że mając ją już w dłoni, ucieszyłam się nie tylko białym, kredowym papierem, jak i objętością powieści, zacierając już rączki z przygody, jaka mnie czekała na stronach lektury. Czy moje oczekiwania były słuszne? Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że Maria Erbel nie jest wcale debiutantką, jak do tej pory sądziłam. I z ciekawości sięgnę po jej inne pozycje z pewnością.

Duchy, moce, czytanie w myślach, demoniczne oczy o czerwonym błysku – to wszystko czekało czytelnika już od pierwszych stron powieści. Ale to dopiero początek. Dalej mieliśmy już scjentologów, Kościół Szatana i wiele faktów odnośnie wierzeń, ideologii, a także założeń samej medycyny niekonwencjonalnej. I choć początkowo było to dobre wprowadzenie, z biegiem czasu zaczynało mnie męczyć ilość szczegółowych informacji, naukowych wyjaśnień tematu i to w momentach, gdy chciałam najbardziej poznać dalsze losy bohaterów. Ciężko mi było także przywyknąć do przeplatania polskich i zagranicznie brzmiących imion postaci. Często zapominałam, że akcja faktycznie ma miejsce w Polsce. Mimo wszystko książka wciągnęła mnie, dałam się jej porwać i wprost nie mogłam uwierzyć w wybór Debory. Nie rozumiałam jej rozterek sercowych (jak można kogoś kochać nad życie, ale po miesiącu twierdzić, że już przeszło to uczucie?). Miałam wrażenie, że mylono tu zwykłe zauroczenie z miłością. Brakowało mi większych rozterek głównej bohaterki, zatrzymania się nad problemem i analizowaniem go. Zupełnie, jak gdyby przechodziła z wszystkim dalej, nie dotyczyło jej. Dowiadywała się i doświadczała potwornych rzeczy, ale na drugi dzień po prostu wstawała i szła do pracy, jak gdyby nic się nie stało. Mało realne, ale z drugiej strony, czy książka ma z założenia być dla nas “rzeczywista”?

Podsumowując – powieść ma potencjał. Zakończenie otwarte, dające czytelnikowi spore pole na własne, potencjalne scenariusze. Dość niespotykana już, a przynajmniej ja rzadko mam z tym do czynienia, forma powieści jako pamiętnik. Dzięki temu śledzimy ten krótki czas bohaterki widząc, jak szybko nastają wszelkie zmiany w niej samej i w jej życiu, otoczeniu. Choć początkowo powieść sprawiała mi trudności, z czasem wciągnęła mnie i nie pozwoliła się oderwać. Polecam, bo warto samemu sprawdzić i wydać werdykt. A trzeba przyznać, Maria Erbel fantazję ma i starała się przekazać ją w formie innej, niż czytaliśmy do tej pory. Czy jej się to udało? Zdecydujcie sami.

Moja ocena końcowa: 5,5/10.

 

 

Tytuł: Pamiętnik Debory

Autor: Maria Erbel

Wydawnictwo: Novae Res

Premiera: 2015

Ilość stron: 398

 

 

Wyzwanie czytelnicze: 60/2015.

 

“Odsłonięty kark jest jak drobny suplement nagości.”