„Nie wstydź się nawet przez chwilę robienia tego, co przynosi ci radość.”
Dotąd miałam tylko chwilową przygodę z książkami autorki, bowiem zaczytywałam się w „Szklanym tronie”, który przyznaję – wywarł na mnie miłe wrażenie. Jednak to nie nazwisko skusiło mnie do sięgnięcia po tę lekturę, co sam opis. Połączenie „Pięknej i Bestii” z „Grą o tron”? Brzmi intrygująco.
Poznałam młodą dziewczynę, która zapomniała, co to znaczy być niegdyś dzieckiem oraz mieć potrzeby i zachcianki młodej kobiety. Nie ma na to czasu, bo musi wykarmić rodzinę, w której jest - a nie, którą założyła. Siostry dbające o siebie, ojciec wybierający tak naprawdę wegetację. Aż do czasu, gdy podczas srogiej zimy zabija wilka i to nie do końca dla samego pożywienia, co nienawiści. Jednak radość z wykarmienia rodziny i zarobku na futrze nie trwa długo, gdy nagle do domu wpada bestia żądna krwi i zemsty za zabicie przyjaciela. Coś jednak idzie nie tak, jak planował przybysz, bo zamiast myśliwego, ma przed sobą drobną dziewczynę walczącą o przetrwanie. I tak oto zaczyna się ich wielka przygoda. Jedna noc, jedna decyzja zmienia nie tylko ich życia, ale i całe postrzeganie tego, co wokół. Feyre zamiast umierać, trafia do świata magii i baśniowych stworzeń, które przy okazji okazują się żądne krwi na każdym kroku. Próbuje przetrwać, choć nie wiedząc prawie nic o tym świecie, zasadach, traktacie pomiędzy światami, kroczy po omacku wciąż pakując się w nie lada kłopoty. Wszystko, w co dotąd wierzyła i co jej wpajano na temat magicznego świata, okazuje się jedynie cząstką całości i to nie zawsze prawdziwą. Cały jej świat się wali, a tylko Tamlin, książę który ją porwał, może okazać się wsparciem. Czy złamie zasady i po prostu zaufa? Ratunkiem całego magicznego świata staje się zagadka.
„Niektórzy szukają mnie przez życie całe, lecz nigdy się nie spotkamy,
Pocałunek zaś ofiarowuję tym, którzy nie depczą mnie swymi stopami.
Niektórzy mówią, że łaskami swymi obdarzam mądrych i gładkich,
Lecz me błogosławieństwo jest dla tych, którym nie brak odwagi.
Zazwyczaj me działanie zdaje się wszystkim darem cudnym,
Lecz wzgardzona staję się potworem do pokonania trudnym.
I chociaż każdy cios mój góry kruszyć by pozwolił,
Gdy zabijam, robię to bardzo powoli…”
Podsumowując: Pełna magii, baśniowych i krwiożerczych stworzeń, ale i pasji oraz namiętności powieść fantastyczna, jakich mało jest teraz na rynku wydawniczym. Wciągająca, wręcz porywająca. Polecam także audiobook (tak, przełamałam się i zaczęłam ich słuchać) czytany przez Annę Szawiel. Jej miękki i delikatny głos sprawia, że słuchanie tej historii staje się jeszcze przyjemniejsze. Ogromne podziękowanie dla Wydawnictwa Uroboros za to, że daje nam tak niesamowitą dawkę dobrej literatury. Ja się zakochałam. Nie tylko w samej książce, ale i bohaterach. Ogromne zaskoczenia, historia wijąca się na każdym kroku, ale nie męcząca. Wszystko podane tak, jak należy. Sporych rozmiarów, ale warta nabycia. Bohaterowie… świetnie stworzeni, jak zresztą i cały fantastyczny świat, intrygi, zbrodnie – do samego końca nie wiadomo, kto jest naprawdę przyjacielem, a kto w efekcie stanie się wrogiem. Zwłaszcza, gdy logika i ludzki umysł zawodzi. Ale najbardziej zaintrygował mnie nie Tamlin, nie Feyre, ani Lucien… o nie, moim ulubieńcem jest Rhysand. To jego historia mnie interesuje o wiele bardziej – niby mroczny, ale coś ma w sobie, co mnie przyciągało i chciałam czytać o nim jak najwięcej. Czy polecam książkę? Oczywiście! I już nie mogę się doczekać kolejnej części, gdy wpadnie w moje spragnione dłonie, bo jest to historia, o której trudno zapomnieć.
Ocena końcowa: 10/10.
Tytuł: Dwór cierni i róż
Autor: Sarah J. Maas
Wydawca: Uroboros
Premiera: 2016-04-27
Ilość stron: 527
Seria: Dwór cierni i róż
Tom: 1
“Lepiej umrzeć z uniesioną głową, niż płaszcząc się niczym nędzny robak.”