A wszystko przez ten film. Tyle mogę powiedzieć. Namówiona przez znajome, pojechałam do kina zmierzyć się z wersją filmową jakże przereklamowanej książki. Efekt? Pierwsze pytanie, jakie mi się nasunęło – “Co ja tu właściwie robię?”. Siedziałam w przepełnionej po brzegi sali kinowej, znudzona i wysłuchująca głupich komentarzy, piszczących i wzdychających kobiet wokół. Tak sobie też myślałam, czy one naprawdę nigdy nie widziały męskiego nagiego tyłka, penisa, ani sceny seksu? Tak właśnie się zachowywały. Choć przyznam, że ja także nigdy dotąd nie oglądałam seksu na tak wielkim ekranie. Film jednak był bardzo niedopracowany. Aktorzy odgrywali swoje role poprawnie, choć bez większych emocji. Skojarzyło mi się to z serialami wenezuelskimi, gdzie sztuczność wylewała się z każdego z aktorów. Okazało się, że to kobieta grająca pannę Steel wypadła znacznie lepiej od odtwórcy roli miliardera. I tak oto, po filmie, postanowiłam sięgnąć ponownie po książki sprawdzając, jak bardzo zmieniono scenariusz.
I było to moje kolejne podejście. Nie zliczę już które – czwarte, piąte? Pierwszym było podejście do tego dzieła, gdy jeszcze było znane jak FF Zmierzchu – “Master of the Universe”. Kolejnym podejściem była wersja w oryginale, chcąc wiedzieć, jak to autorka zmieniła. Następnie sięgnęłam po książki już w wersji polskiej ciekawa przekładu. I teraz – po filmie, wróciłam, ponownie odkrywając ów romans.
Jak zawsze twierdzę – bardzo przereklamowane dzieło. Owszem, fajny romans z elementami erotyki, jednak z bdsm nie ma nic wspólnego. Autorka pewnie nawet nigdy nie weszła w ten świat, jedynie spisała sobie wyobrażenie Pana, Właściciela, Władcy oraz jego niewolnicy seksualnej. Emocje towarzyszyły podczas czytania. I – co jest niesamowite – ta książka naprawdę wciąga. Pisana prostym językiem, niekiedy bardzo denerwującym, to i tak nie potrafiłam się od niej oderwać. On, mężczyzna z problemami i Ona – niewinna, naiwna niewiasta, zakochana już od pierwszego wejrzenia. Sukces książki głównie polega na dobrej reklamie, bo przecież na rynku mamy znacznie więcej romansów biurowych z erotyką, napisanych znacznie lepiej.
Czy polecam? Raczej tak. Uważam bowiem, że każdy powinien się zapoznać z tą Trylogią i sam ocenić. Nie można mówić o książce, której przecież się nie przeczytało, prawda? Spełnia swoje zadanie – umila czas. Czyta się dobrze i szybko. Napisana prostym językiem, a i sceny erotyczne odpowiednio opisane. Trzeba przyznać autorce – ma wyobraźnię i potrafi opisać sceny w sposób realistyczny. Plusem są okładki – nie filmowa, a te pierwsze. Proste, przekazujące znaczenie treści. Niekiedy powieść przesłodzona. Problemy wyolbrzymione. Ale warto przeczytać, by sprawdzić, za czym tak wiele kobiet na całym świecie szaleje.
Ocena końcowa Trylogii: 5/10.
Tytuły: Pięćdziesiąt twarzy Greya, Ciemniejsza strona Greya, Nowe oblicze Greya
Autor: E.L. James
Wydawca: Wydawnictwo Sonia Draga
Wyzwanie czytelnicze: 8,9,10/2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz