Kupiona przypadkiem. Gdy przechodziłam obok księgarni, brodząc po kolana w śniegu, zobaczyłam tą jakże cudną okładkę. Wszak co jest lepszego, niż ciepły romans zimową porą? I tytuł także wskazywał na iście harlequinowskie chwile. Jaka okazała się treść? Cudowna. Lekka. Ciepła. Świetna książka, nadająca się do przeczytania i w następstwie tulenia do piersi, z łezką w oku. Kupiona pod wpływem impulsu, czytana jednak z pełną miłością. I jak się okazało - to nie jest nawet typowy romans, jakiego się spodziewałam, lecz historie ludzi, ich prawdziwe, życiowe problemy, porażki, wybory i konsekwencje, zmaganie z trudną rzeczywistością, a wszystko to otulone uprzejmością tak znaną wśród Kanadyjczyków. Znalazłam w książce mnóstwo ciepła, przyjaźni, miłości i humoru. Dzięki niej zaczęłam wsłuchiwać się w głąb siebie, a nie po prostu działać. I wiem, że czasem musi pojawić się osoba postronna, zupełnie obca, by naprostować to, co sami nie potrafimy zrobić lub nie chcemy. Może i nie płakałam przy czytaniu, ale z pewnością zrobiło mi się po niej błogo. Zdecydowanie warta zakupu i wielokrotnego przeczytania.
|
Tytuł: Zimowe serca
Autor: Belinda Jones
Wydawca: Wydawnictwo OLE
Premiera: 2014-01-22
Ilość stron: 350
|
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz