Kolejna książka powstała jako FF (fun fiction) "Zmierzchu". Może ktoś ją kojarzy pod tytułem "The Office". Czytałam ją tak dawno temu, że gdy tylko zobaczyłam ją w tej wersji, natychmiast po nią sięgnęłam. Pamiętam tamte emocje, choć przeszkadzały mi zmierzchowe postacie. Byłam jednak ciekawa, jak autorka nazwie ich tym razem. Jak opisze ich wygląd. Czy coś zmieni w treści, czy tylko bohaterów?
Po czterech latach przyszło mi sięgnąć po nią ponownie. Efekt? Hmm... Chyba za dużo już mam za sobą tego rodzaju książek i robię się coraz bardziej wybredna. Wciąż bardzo dobrze się czytało. Wciągnęła mnie. Coś mi jednak brakowało. Nie wyzwoliła we mnie ponownie tych wszystkich emocji. Mimo wszystko niesamowita. Mnóstwo scen erotycznych - które ja omijałam połowicznie. Bardziej byłam zainteresowana relacjami międzyludzkimi. Rolą bohaterów, do której zostali sprowadzeni. Ich walkę o lepsze jutro. A także z własnymi potrzebami, o których nie zawsze mówi się głośno. O niektórych nawet nie należy wspominać.
Gorąca. Grzeszna. Niepowtarzalna. Idealna dla spragnionych i miłośników "Pięćdziesięciu twarzy...".
Polecam na zimne wieczory... zwłaszcza do ogrzania.
Tytuł: Beautiful Bastard Autor: Christina Lauren Wydawca: Pocket Books, Simon&Schuster, Simon + Schuster Uk Premiera: 2013-02-12 Ilość stron: 308 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz