sobota, 13 września 2014

Keri Arthur - "Całując grzech"



"Może powinnam sobie dać spokój z facetami i zadowolić się kawą.
W końcu dawała dużo przyjemności bez dodatkowych kłopotów."


Skoro odkryłam na nową serię "Zew nocy" i w dodatku pierwszy tom spodobał mi się jeszcze bardziej, niż parę lat temu - sięgnęłam po kolejną. Pamiętałam, że w przeszłości zostawiłam serię, gdy pojawił się ogier. Miałam dość niekończącej się chcicy Riley. A gdy pojawił się dobrze obdarzony koniozmienny - powiedziałam sobie "stop". Ileż można znieść. Jak się okazało, to właśnie w drugim tomie pojawia się owy jurny ogier. I towarzyszy przez większość książki. Kim naprawdę jest? Nie wiadomo do końca. Początkowo był biznesmenem budowlańcem, potem okazał się z wojskowego wywiadu. Jednak nie było pewności, czy to faktycznie prawda. Natomiast życie Riley coraz bardziej się komplikuje. Nasz rudzielec zaczyna pomalutku poznawać prawdę. Wplątuje się w kolejne układy. Wraca także Quinn. I choć w pierwszym tomie uwielbiałam tego wampira, teraz coraz bardziej mnie denerwował. Każdy z mężczyzn chce Riley z sobie znanych przyczyn. Ale każdy czuje do niej jedynie popęd seksualny. I każdy chce ją posiąść. Jedynie Kade, nasz ogier, czasem potrafi o Riley naprawdę zadbać. Czy można jednak mu ufać?

Coraz bardziej skomplikowane relacje z towarzyszami. Na horyzoncie pojawia się nowy zmienny - tym razem wilk alfa - Kellan. I już oczami wyobraźni widzę walkę pomiędzy konkurentami biznesowymi, a także teraz konkurentami o Riley - Quinn kontra Kellan. Ale ta część nie tylko niesie za sobą sporą dawkę erotyki, kolejne tajemnice do odkrycia, zbrodnie i trudna ucieczka przez śmiercią. To także - przynajmniej w moim przypadku - płacz i rozpacz nad Mishą. Ta jedna sytuacja pod koniec tomu sprawiła, że zmuszona byłam zrobić przerwę w czytaniu i po prostu odpocząć. Zebrać się, by czytać dalej. I po części jestem wdzięczna autorce, że nie opisywała wszystkiego bardziej szczegółowo. Nie jestem pewna, czy bym to psychicznie zniosła. A przez to wszystko nasz rudzielec podejmuje najpoważniejszą decyzję w całym swoim życiu. Sprawy, których doświadczyła - śmierć bliskich, zlecenia na jej głowę i trudne pobyty w ośrodkach, gdzie wykorzystywano ją na każdym kroku - sprawiają, że Riley zaczyna zabijać. Staje się tym, kim nigdy nie chciała zostać. Pytanie - jak to się skończy w efekcie i kto wygra całą wojnę? I co jest takiego akurat w Riley a nie jej bracie, że wszystkim zależy właśnie na niej, na jej dna i jej ciele. I choć czytelnik poznaje nazwisko prawdopodobnie szefa całej operacji, do końca nie wiadomo, jak to wszystko się rozwiąże i kto okaże się prawdziwym wrogiem, a kto sprzymierzeńcem.

Podsumowując. Książka wciąż wciągająca. Nie wiem, czy ta część jest bardziej emocjonalna, czy to ja wczułam się bardziej w całą serię. Sprawiła jednak, że chusteczki stały się niezbędne. Przyznaję - omijałam niektóre sceny seksu, ale całość jest zgrabnie pokazana oczom naszej wyobraźni. Zaskakująca. Tajemnicza. I uwodzicielska. Taka, jak sama nasza bohaterka, kochany rudzielec - Riley.

Końcowa ocena: 7/10




Tytuł: Całując grzech

Autor: Keri Arthur

Wydawca: EPICA Instytut Wydawniczy

Premiera: 2011-06-15

Ilość stron: 440

Cykl: Zew nocy

Tom: 2

2 komentarze:

  1. Coś mi świta... ale bardzo, bardzo mgliście. To tom, po którym przestałam czytać tę serię, nie pamiętam też, by mi były potrzebne chusteczki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakończenie z Mishą... no cóż, wzruszyłam się ;) Ale wpadłam w ciąg i zaczęłam czytać wczoraj już trzeci tom... hmm... chyba dokończę z ciekawości :)

      Usuń