Uwielbiam debiutantów. To niczym powiew świeżości na rynku wydawniczym. Niekiedy mają tak ciekawe podejście do tematu, rozwiązania czy mnóstwo wyobraźni, że aż się chce to czytać. Nie mówiąc już o tym, że debiutantom trzeba pomóc. Należy się im mnóstwo czytelników ze szczerymi ocenami. Znany autor zawsze się obroni - nazwiskiem, sprawdzonymi czytelnikami, wypracowaną już na rynku własną renomą. Ale debiutant? On jest dopiero na początku tej całej drogi. Dlatego tak ważne jest sięganie właśnie po ich książki, pierwsze wydane dziecko, nad którym pracowali tak mocno. Niestety tu też pojawia się ten minus - nie zawsze potrafią przyjąć krytykę. Wszak ludzie, czytelnicy, mają różne gusta i jednym spodoba się dzieło, innym nie. Tak niestety pojawiło się w tym przypadku. Autorka, choć wydała swoją pierwszą książkę uznając ją za swoje wielkie osiągnięcie, cudowne dziecko, nie potrafi przyjąć na spokojnie faktu, że komuś może się nie spodobać jej książka. Kiedy przeczytałam jedną z opinii na Lubimy Czytać, że czytelnik po opublikowaniu swojej opinii, dostał od autorki wiadomość z praktycznie żądaniem zmiany opinii, wyjaśnieniem iż nie zrozumiał treści i ma napisać sprostowanie - nie sądzę, by było to dobrze przyjęte. Autorka z pewnością straciła zarówno tego czytelnika, jak i innych recenzentów. Co najzabawniejsze, ów czytelnik nie ocenił jej dzieła jako złe, a jako przeciętne. Być może osoby, które nie potrafią sprostać opinią innych, nie powinny zatem ich czytać? Z drugiej strony, śpiewać każdy może - pisać pewnie też :)
Sprostowanie:
Długo się zastanawiałam, co mam zrobić w tej sprawie. Otóż dotąd pisałam swoje opinię odnośnie książek. Nigdy żaden autor nie pisał do mnie sprostowania w tej sprawie. Owszem, kontakt z autorami mam, ale nigdy jeszcze aż taki. Po pierwszej opinii książki (zresztą ocenionej jako przeciętną, ale rokującą dobrze), napisała do mnie autorka. Wiadomość trafiła automatycznie do skrzynki spam. Nie zamierzałam publikować takich rzeczy. Nazwijcie to cenzurą. Ale gdyby nie taka filtracja komentarzy, to ów blog stałby się polemiką dla hejterów, od których wiadomości przychodzą dość często. Jednak to, co oburzyło mnie najbardziej - to stosunek samej autorki do czytelników, traktując ich jako tępaków (chyba, że czytelnik ocenił książkę dobrze, wówczas jest mądrą postacią), a także pozwalając i w pełni popierając opinię, iż społeczeństwo jest głupie, traktując czytelników jako idiotów. Byłam takim zachowaniem oburzona i niesamowicie zniesmaczona. Zresztą napisałam w tej sprawie do autorki wiadomość poprzez G+ - bez odzewu. Co akurat mnie nie dziwi, bo jak skomentować coś tak poniżającego? Dlatego też postanowiłam w punktach wymienić jedynie najważniejsze cechy z recenzji oraz obniżenie oceny książki i zdecydowanie nie polecę jej innym. Nie wypada pisarzowi (obojętnie, czy jest debiutantem, czy wydał swych książek sporo) "obsmarowywać" w tak nieprzyjemny sposób czytelników. Najwyraźniej Pani Rewers nie rozumie, iż owi czytelnicy, których tak nisko ocenia, to jej klienci. A nikt, obrażany, nie wróci po więcej. W dodatku w wiadomości prywatnej wytknięto mi, iż minusy przedstawione w recenzji mogłam swobodnie opisać przed publikacją książki, by autorka miała szansę je poprawić. Hmm... niespotykany dotąd zabieg. Z pewnością skorzystałyby z tego przywileju osoby wiedzące, gdzie taka książka jest publikowana. Jednakże po zachowaniu autorki na portalu Lubimy Czytać oraz na blogu, szczerze wątpię, by krytyka była wówczas dobrze przyjęta. A wszelkie oskarżenia padające pod moim adresem przemilczę. Nie ma sensu wdawać się w polemikę, gdy moje merytoryczne argumenty zastępowane są pomówieniami.I wiem jedno - z tą osobą nie chcę mieć nic wspólnego. W normalnych okolicznościach zdjęłabym tą opinię o książce i byłoby po sprawie. Ale ludzie mają prawo wiedzieć. Poza tym nie na darmo przemęczyłam się przez te wszystkie strony.
A co do samej książki:
Plus za jej objętość ( choć trudność w jej czytaniu nie wynikała z samej ilości stron, a jedynie z jej sposobu przedstawienia; w skrócie - wiało nudą).Minusem są opisy. Wszystko podawane jest na tacy czytelnikowi, przez co pozbawiony jest on możliwości poruszenia własną wyobraźnią.
Praktycznie brak akcji. Prawie nic się nie dzieje. Niestety choć temat ciekawy, sama książka stała się nużąca. Zaczynałam ją z uśmiechem, w trakcie jednak czytania, ów uśmiech znikał na rzecz ziewania.
Pisana na utartych ścieżkach, co nie jest takie złe. Ja jednak poszukuję innowacyjnych pomysłów, nawet w temacie wampiryzmu. Zbytnie zgapialstwo z zachodnich dzieł (J.R. Ward czy K. Sparks) - co nie jest tutaj plusem.
Powtarzalność sytuacyjna. Najpierw czytelnik śledzi akcję oczami bohaterki. A następnie cofa się, by tą samą akcję śledzić oczami bohatera. Rozumiem zabieg, ale ponownie - nie zostawianie czytelnikowi miejsca na własne domysły, na tworzenie własnych potencjalnych scenariuszy.
Podsumowując: Temat ciekawy. Napisana prostym językiem. Dobrze się czyta, choć wszystko zabijają za bardzo rozbudowane opisy stanowiące większość książki. Zatem pomysł dobry, tylko zawiodło wykonanie. W zestawieniu z innymi debiutami (np "Niewolnica" A.M. Chaudiere), ten wypada przeciętnie. Plusem jest zdecydowania cena - bardzo tania książka.
Ocena końcowa: 2/10 !!!
Wcześniej była zdecydowanie czwórka, ale - jak napisałam wyżej - książka nie ma szans się wybronić, jeśli za czytelników uznaje się idiotów, a recenzenci mają pisać albo pozytywnie, albo w ogóle.
Zdecydowanie nie polecam, bowiem autorka nie zasłużyła na promowanie jej książki. W planach są jeszcze dwa tomy i mam szczerą nadzieję, że Pani Rewers oprzytomnieje i nabierze dystansu.
Tytuł: W mroku miasta. Tajemnice
Autor: Magdalena Rewers
Wydawca: E-Bookowo
Premiera: 2014-04-10
Cykl: W mroku miasta
Tom: 1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz