Moje drugie spotkanie z książkami autorki. Po bardzo mile spędzonych chwilach przy "Dziś jak kiedyś", spodziewałam się tego samego i po tym. Wszak już nawet okładka utrzymana w podobnym klimacie, ciepłych barwach, kojarząca się z latem i relaksem.
Idealna na słoneczne dni, pełne błogiego lenistwa. Ja czytałam ją na swojej wygodnej kanapie, wygrzewając się niczym kociak w słońcu. Ciepła i lekka lekturka. Bohaterki nie można po prostu nie lubić. Chociaż pomimo jej całej dorosłości i dojrzałości - w miłości błądzi niczym nastolatka z burzą hormonów. Trudno mi ją ocenić tak naprawdę. Niby taka nauczona życia, a naiwnie daje się ponieść emocjom. Myli zauroczenie z miłością. Zakochiwanie się po dwóch spotkaniach to już lekka przesada. Zaskoczył mnie także Marcel. Przepraszam za określenie, ale jako facet - kompletny palant. Zwłaszcza pod koniec książki. Za to Pan Krzysztof / Tadeusz całkiem fajniutki. Sama miałam na niego chrapkę i kurcze, szkoda, że na dobre zagościł dopiero pod koniec książki, bo najchętniej czytałabym o nim już od połowy, jak nie wcześniej.
Nie wymagałam od książki czegoś innego poza dobrym relaksem i zwykłym babskim czytadłem. Może dlatego mnie nie rozczarowała. Przyjemna. Ciepła. Taka idealna na letnie samotne dni. Najważniejsze, że czyta się dobrze i przyjemnie spędza się z nią czas.
Tytuł : Koniec świata Autor: Izabella Frączyk Wydawca: Prószyński i S-ka Premiera: 2014-03-25 Ilość stron: 336 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz