Autorka kojarząca mi się jedynie z romansami harlequinowskimi, przystojnymi i jakże gorącymi kowbojami, bydłem i Teksasem. Zatem sięgając po ową lekturkę nie spodziewałam się zbyt wiele. To nie autorka książek wysokich lotów. Mimo wszystko stworzone dialogi powaliły mnie z nóg. Tanie, bezbarwne, prawie jak gdyby pisała je nastolatka, a nie kobieta mająca tyle nagród i tyle wydanych tytułów w swym dorobku.
Przykład, jeden z bardzo wielu zresztą, który najbardziej utkwił mi w głowie: Mężczyzna zdążył poprosić o rękę dziewczynę; ona się zastanawia; oglądają bydło i oto ich dialog:
" - Jałówki? - zdziwiła się.
- Krowy, które jeszcze nie miały potomstwa - wyjaśnił Matt i spojrzał w oczy Catherine.
- Och.
- Robi mi się gorąco, gdy myślę o dzieciach - wyznał i pogłaskał ją po policzku. - Masz szerokie biodra, Kit. Nie bedziesz cierpiała przy porodzie"
A po tym oczywiście bohaterka się rozpływa. Naprawdę? Komplement o szerokich biodrach i wyskakujących dzieciakach? Zaraz po rozmowie o jałówkach?
Zadaniem książki z pewnością było odprężyć. I w jakimś stopniu faktycznie spełniło swą rolę. Ot, czytać i nie myśleć, nie zastanawiać się nad niczym. Poziom niski. Ogólnie akceptowalny. Tylko, że ja za bardzo się wczuwam w teksty, przez co zamiast się zrelaksować - nerwowo odłożyłam książkę z daleka od siebie.
Nie, nie polecę tej pozycji nikomu. Jest wiele, wiele innych harlequinów o wiele lepiej napisanych i wyzwalających odrobinę więcej pozytywnych emocji.
Ocena: 2/10.
Tytuł: Daleko od Nowego Jorku
Autor: Diana Palmer
Wydawca: Mira
Premiera: 2014-03-12
Ilość stron: 320
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz