W oczekiwaniu na ważne dla mnie premiery, postanowiłam przeczytać coś lekkiego. W zamyśle miał to być romans. Ot, zwykłe poczytadło. Książka, przy której dobrze spędzę czas wieczorem. W efekcie zaczęłam czytać kolejno z każdej lektury po paru kartkach czekając, aż któraś z nich wciągnie mnie od razu w swe sidła. Tak się właśnie stało z tytułową "Łopatą...". I zamiast spędzić miło wieczór, poświęciłam jej całą swą noc. Za każdym razem obiecując sobie, że dojdę do końca pewnej sytuacji i idę spać. Nic bardziej mylnego. Nie potrafiłam się od niej wręcz odkleić. A gdy uśmiechnięta zgasiłam lampkę, okazało się, że w pomieszczeniu jest już widno. Piąta rano biła po oczach wprost z wściekle czerwonych cyferek zegarka.
Lekka. Przyjemna. Zabawna. Od dziś zdecydowanie inaczej będę patrzeć na łopaty. Dzięki złożonej narracji trzecioosobowej każdego z bohaterów od osobna, mogłam nie tylko spojrzeć na ten sam problem oczami innych, ale również poznać lepiej wszystkie ważniejsze postacie. Może i jest przewidywalna. Ale zwroty akcji sprawiają, że czyta się naprawdę z zapartym tchem do samego końca, nie mogąc uwierzyć, że to już - że to koniec ich historii.
Polecam zdecydowanie jako książkę odstresowującą. Taką idealnie na błogo leniwy dzień.
Tytuł: Łopatą do serca
Autor: Marta Obuch
Wydawca: Wydawnictwo Replika
Premiera: 2013-09-03
Ilość stron: 328
"Jeśli człowiek sam siebie nie szanuje, nikt nie uszanuje jego."
"I nie łudźmy się: włażenie ukochanemu do czterech liter kończy się jedynie tym, że oblubieniec zaczyna puszczać bąki."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz